Wychowałam się w rodzinie, w której Pan Bóg nie był na pierwszym miejscu. Moje rodzeństwo i ja (jest nas troje) zostaliśmy ochrzczeni i przystąpiliśmy do I Komunii, ale poza tym nie chodziliśmy z rodzicami do kościoła nawet w czasie świąt. Uczęszczaliśmy na lekcje religii, przyjmowaliśmy księdza po kolędzie, jednak w naszym życiu nie było miejsca dla Pana Boga. Tylko mój starszy brat był bierzmowany, siostra i ja już nie przyjęłyśmy tego sakramentu.
W wieku 20 lat zostałam samotną matką i podobnie jak moi rodzice, ochrzciłam córkę i zadbałam o to, by przystąpiła do I Komunii. Gdy nadszedł czas bierzmowania, córka odmówiła przyjęcia tego sakramentu, twierdząc, że nie ma sensu bierzmowanie dla samego bierzmowania. Moje dorosłe życie nie było usłane różami, pojawiały się w nim różnego rodzaju trudności, z którymi nie zawsze sobie radziłam. Wczesne, a do tego samotne macierzyństwo, problemy w pracy i w związkach z mężczyznami zaowocowały po latach samotnością, bezrobociem i powtarzającymi się epizodami depresji.
Na początku 2014 r. po raz kolejny zachorowałam na depresję. Jednocześnie w tym samym czasie, będąc na dnie rozpaczy i walcząc z myślami samobójczymi, zaczęłam się nawracać w dość nietypowy sposób – pod wpływem snu. Przyśnił mi się Pan Jezus, który powiedział do mnie „Ocal od zapomnienia pozostałe po mnie dobro”. Byłam zaskoczona tym snem, ale słowa wypowiedziane przez Jezusa nie dawały mi spokoju. Gdy zastanawiałam się nad przesłaniem tego snu, moi wierzący przyjaciele i znajomi zaczęli mi podpowiadać, co mogę zrobić, aby sobie pomóc i nawiązać utraconą więź z Jezusem, np. pójść do kościoła tylko po to, żeby w nim posiedzieć i odpocząć w obecności Boga. To był początek mojego powrotu do Pana Boga i Kościoła, i zawierzenia swojego życia Jezusowi.
W dn. 12 października 2014 r. po raz pierwszy w życiu miałam modlitwę wstawienniczą z nałożeniem rąk, po której poczułam fizyczną wręcz obecność Pana Jezusa u swego boku. Pod wpływem tej modlitwy zapisałam się na kurs przygotowujący do bierzmowania (ukończyłam go w grudniu tego samego roku). Kolejnym krokiem była spowiedź generalna, którą odbyłam 11 listopada. Poczułam po niej, że jestem kochana przez Pana Boga ogromną, niewyobrażalną wręcz miłością; uczucie to towarzyszyło mi nieprzerwanie przez dwa tygodnie. Na przełomie 2014 i 2015 r. próbowałam swoich sił w jednej ze wspólnot, jednak nie było to dla mnie odpowiednie miejsce. Wiosną 2015 r. zaczęłam uczęszczać na kurs ewangelizacyjny Alpha organizowany przez inną wspólnotę. W kwietniu 2015 r. miałam modlitwę uwolnienia wg 5 kluczy w Domu Miłosierdzia w Józefowie, podczas której usłyszałam, że Bóg pragnie, aby przez moją osobę przyszło zbawienie dla mojej rodziny. Również w maju, tym razem na Alphie, miałam modlitwę o wylanie Ducha Świętego nade mną. Od tego czasu wydarzyło się w moim życiu kilka niezwykle istotnych rzeczy i w dalszym ciągu dzieją się cuda.
W dn. 11 sierpnia 2015 r. na obozie organizowanym przez jedną ze wspólnot Pan Jezus w ponadnaturalny sposób wyprostował mój kręgosłup; podczas tego cudownego uzdrowienia przez kilka, może kilkanaście minut, słychać było trzask przestawianych kręgów. Kilka dni później, 15 sierpnia, przeżyłam uwolnienie od złego po modlitwie wstawienniczej i jeszcze tego samego dnia otrzymałam przepiękną wizję od Boga. Uzdrowienie kręgosłupa potraktowałam jako Bożą obietnicę, że Pan Bóg wyprostuje moje ścieżki i naprawi moje życie. I tak się zaczęło dziać – 21 sierpnia tego samego roku moja córka poznała swojego ojca, który nigdy wcześniej nawet jej nie widział i nie utrzymywał z nią żadnego kontaktu. Spotkanie z nim pozwoliło mi wyjaśnić wiele rzeczy, poznać odpowiedzi na nurtujące mnie przez lata pytania i zamknąć za sobą trudną i bolesną przeszłość z nim związaną. Na jesieni 2015 r. byłam pomocnikiem na kolejnym kursie Alpha. W styczniu 2016 r. przystąpiłam do charyzmatycznej wspólnoty modlitewno-ewangelizacyjnej i kontynuowałam swoje nawrócenie. Od 1 grudnia mam dar języków, na który z utęsknieniem czekałam. Obecnie po raz drugi jestem pomocnikiem na Alphie.
Cudowne rzeczy dzieją się również w mojej rodzinie. Mój brat wyleczył się z białaczki i od jesieni ubiegłego roku jest w całkowitej remisji, mimo że jego leczenie przebiegało w dramatyczny sposób – przerwano chemioterapię ze względu na zagrażającą życiu gorączkę neutropeniczną. Razem z kilkoma osobami ze wspólnoty modliliśmy się o jego uzdrowienie. Brat również zrobił kurs Alpha, obecnie po raz drugi jest pomocnikiem. Moja siostra, która nie mieszka w Polsce i z którą mam trudne relacje m.in. właśnie z powodu mojego nawrócenia, sama zaczęła się nawracać – w minioną środę miała spowiedź generalną, a w piątek przystąpiła do pierwszej po kilkudziesięciu latach Komunii Św. Także nasz Tata coraz częściej chodzi do kościoła.
Walka duchowa w mojej rodzinie cały czas trwa – nawracam się codziennie, każdego dnia, choć czasami upadam i nie zawsze mi się to udaje. Nie wszystko się jeszcze dobrze układa, nadal jako rodzina mamy wiele różnych problemów, z którymi po ludzku sobie nie radzimy. Ale oddaję moje życie Jezusowi i powierzam Mu całą moją rodzinę. Z niecierpliwością czekam na kolejne przejawy Bożej obecności i działania w moim życiu. Chcę więcej i więcej! Jestem coraz bardziej głodna Boga i mam nadzieję, że ten głód będzie towarzyszył mi już do końca życia. Chwała Panu!