Marysia
Pół roku temu po raz pierwszy usłyszałam o modlitwie uwolnienia wg pięciu kluczy. Już wtedy mając tylko ogólny zarys tego na czym ona polega, zapragnęłam aby kiedyś w takiej modlitwie uczestniczyć. Nie sądziłam, że w niedługim czasie to życzenie się spełni…
Okres przygotowania, czyli czas spędzony na czytaniu książki Neala Lozano i analizowaniu kolejnych kroków uwolnienia w kontekście swojego życia, był czasem swoistych rekolekcji, a sama modlitwa była ich zwieńczeniem.
Wchodząc do pokoju, w którym wszystko miało się dokonać czułam kołatanie serca… Nie wynikało to ze strachu, ale raczej z powagi chwili, gdyż miałam głębokie przeświadczenie, że za moment stanę w obecności Boga i będę z Nim rozmawiać!!! Oczywiście! – każda msza święta, każda modlitwa jest dialogiem z Panem, czułam jednak, że to spotkanie będzie wyjątkowe i pewnie jedyne w życiu…
Moje wyobrażenie o modlitwie uwolnienia było nieco inne…Obawiałam się swoich emocji, głównie odgrzebywania ran, szukania ich przyczyn. Bałam się, że będzie bolało…że wypowiadane słowa przepraszam, wybaczam, wyrzekam się… wywołają fale tkliwości. Nic z tych rzeczy! W rzeczywistości było zupełnie inaczej…
Modlitwa uwolnienia była dla mnie czułym spotkaniem z Trójcą Świętą, czasem kiedy Bóg przyszedł do mnie z całą swoją miłością, łagodnością, współczuciem i miłosierdziem. Czułam Jego obecność! Kolejne kroki coraz bardziej otwierały serce, aby w końcu w ostatnim etapie modlitwy – w czasie błogosławieństwa, usłyszeć to co Bóg mówi do mnie. Mam nadzieję, że te słowa będą towarzyszyć mi do końca moich dni. W oczach Boga jestem Jego umiłowaną córką… piękną kobietą… żoną… matką…Mam Mu zaufać i nie bać się, On zawsze był i jest przy mnie! Warto było przyjść na modlitwę chociażby ze względu na te słowa – a Pan powiedział znacznie więcej….
Wierzę, że to dopiero początek mojej nowej drogi z Bogiem. On wlał w moje serce wielkie pokłady radości i wdzięczności. Nie wiem czy zostałam uzdrowiona, wiem, że Pan otworzył moje serce, te zakamarki, które przez wiele lat były zamknięte, do których nie dochodziło światło… Reszta pewnie należy do mnie…
Z całego serca dziękuję osobom, które bezinteresownie angażują się w to cudowne dzieło, za Waszą wielką wiarę i otwarcie na drugiego człowieka.
Dodam jeszcze, że ta modlitwa jest dla każdego!!! Nie tylko dla tych, którzy się źle mają… Jednak świadectwo to dedykuję szczególnie tym, którzy się boją, nie potrafią zrobić ostatniego kroku, aby zgłosić się na modlitwę uwolnienia.
Odwagi! Tam Pan na Was czeka!
Marysia