Dorota

Od naszych warsztatów w Dobrym Mieście upłynęło już trochę czasu, ale owoce tego spotkania zdają się nie mieć końca. Modlitwa uwolnienia zwróciła mi wolność, zwróciła mi Jezusa zwróciła mnie światu. Pan Bóg zaczął na mojej drodze stawiać ludzi, z różnych wspólnot, którzy potrzebowali również tej wolności. Dla Boga nie miało to znaczenia, że pierwsze modlitwy były może pełne niezdarności i początkowej tremy. Najważniejsze jest to, że na moich oczach zaczęły dziać się cuda, że Bóg postanowił, pomimo wielu moich osobistych ograniczeń, posługiwać się mną jako niegodnym narzędziem swojego uwolnienia, że mogłam dać upust tym pokładom współczucia, jakie we mnie tkwiły wobec ludzi, którzy z jakiegoś powodu nie mogli cieszyć się wolnością dziecka Bożego.

Ten głos, który słyszałam od jakiegoś czasu, że Bóg będzie błogosławił tej posłudze, został potwierdzony konkretnymi znakami. Po ponad 50 latach jedna z osób, która doświadczyła w dzieciństwie ogromnych krzywd i zranień ( była molestowana przez członka rodziny), na naszych oczach została uwolniona, mogła z radością stwierdzić, że zaczęła żyć jakby w innym , lepszym, szczęśliwszym świecie, że po tej modlitwie w końcu normalnie mogła przespać noc :). Potem przyszły kolejne świadectwa. Bóg zaczął stawiać na naszej drodze kolejne osoby, które często z pewnymi problemami i przeciwnościami, trafiały na modlitwę, przychodząc do Jezusa po wolność.

Z każdą modlitwą wpadamy w prawdziwy zachwyt nad tym, w jaki sposób prowadzi nas przez nią Duch Święty, jak wiele rzeczy pokazuje, jak przychodzi z konkretnym poznaniem sytuacji człowieka, nad którym się modlimy, jak otwiera serca tych, którzy chcą uwolnić się od wszelkich ograniczeń. Nieraz stając do tej modlitwy czuję się po ludzku zmęczona, bez zapału i wtedy doświadczam cudu prowadzenia i po raz kolejny uzmysławiam sobie, że ode mnie tu nic nie zależy, że kiedy przychodzą myśli: „Jezu co ja tu robię? Nie wiem czy będę mogła pomóc? To wszystko jest takie trudne do ogarnięcia, bo dana osoba mówi o pewnych sprawach niespójnie i chaotycznie?” Zaraz przychodzi opamiętanie, że tę modlitwę prowadzi ON i nic tu ode mnie nie zależy… i kontynuuję ze świadomością, że nie ma w tym nawet drobnej cząstki mnie, że to wszystko jest JEGO dziełem. Taka lekcja to wspaniała nauka pokory i totalnego zawierzenia…

Głęboko w sercu wierzę, że w końcu powstanie w Olsztynie Dom Miłosierdzia, a Bóg dokładnie pokaże nam kiedy ma się to stać i gdzie 🙂

Dorota

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *