Maciej

O modlitwie uwolnienia według modelu 5 kluczy po raz pierwszy usłyszałem od przyjaciół. Zdziwiło mnie, że ta modlitwa może trwać kilka godzin. Pomyślałem, że to musi być modlitwa z wielką mocą modlących się i na pewno bierze w niej udział wielu wstawienników. Od pewnego czasu czułem, że niektóre moje zniewolenia są silniejsze ode mnie i sam nie dam rady zapanować nad nimi – potrzebuję pomocy. Dobrze by było gdybym poszedł na tę modlitwę. Cały czas miałem pragnienie bycia wolnym od zniewoleń duchowych i fizycznych oraz bycia bliżej Pana Boga, ale nie wiedziałem jak to zrobić. Jednocześnie byłem przekonany, że jeżeli Pan Bóg istnieje to zanoszone do Niego modlitwy powinny wpływać realnie i konkretnie na moje życie. Jeżeli zaś moja modlitwa nic nie zmienia, to znaczy, że czegoś brakuje. W końcu „załapałem”! Za modlitwą musi iść przemiana mojego życia: realna i konkretna. Odrzuciłem więc wszystkie nałogi i przyzwyczajenia, które prowadziły mnie do grzechów. Nie było łatwo :}
Do Domu Miłosierdzia zgłosiłem się dopiero po kilku latach. W czasie oczekiwania na modlitwę przeczytałem książkę “Modlitwa uwolnienia cz. 1”, zrobiłem notatki i prosiłem codziennie o Miłosierdzie Boże odmawiając Koronkę do Miłosierdzia Bożego w intencji mojego uwolnienia.
W międzyczasie dowiedziałem się od przyjaciół, którzy już byli na modlitwie uwolnienia, że będzie mnie prowadzić tylko dwóch wstawienników. To zdecydowanie zmniejszyło moje wyobrażenie o wielkiej mocy modlących się i zastanawiałem się, czy to czasami nie chodzi o coś innego niż moc i liczebność wstawienników. Na kilka dni przed modlitwą uwolnienia przyszła mi myśl, że to tylko taka modlitwa, i tak nic nie zmieni, więc można ją odbyć, ale nie ma co się nastawiać na jakieś zmiany. Odrzuciłem te myśl i skierowałem się do Jezusa: „Jezu, Ty jesteś i na pewno mnie uwolnisz”. Trzymałem się tego, aż do samej modlitwy uwolnienia.
Na początku modlitwy uwolnienia, kiedy prowadzący polecał mnie wstawiennictwu różnych świętych, miałem odczucie jakby kolejno przychodzili i stawali za mną (…). Teraz już wiedziałem: nie chodzi o moc i liczebność wstawienników-ludzi, tylko o moc Miłosierdzia Jezusa i o to czy ja chcę ją przyjąć w całości – nie troszkę ze strachu, że jak się otworzę całkowicie, to coś stracę. Zdecydowałem się nic nie zostawiać sobie, ale wszystko oddać Jezusowi, wszystkie płaszczyzny życia. Nie było łatwo. Kiedy chciałem wyrzec się ducha egoizmu – zaniemówiłem. Byłem bardzo zdziwiony. Sam nie mogłem się go wyrzec, więc prosiłem o pomoc Maryję. Przyszła mi z pomocą i wyrzuciła złego ducha. Jestem wdzięczny Maryi za łaskę uwolnienia wyjednaną u Jezusa. Teraz przede mną nauka nowego życia bez egoizmu i walka, żeby znowu nie wpaść w ten grzech.

Maciek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *